Ponad rok trwania pandemii wszystkim nam dał się mocno we znaki. Oczywiście prócz wpływu na życie codzienne, ucierpiało też wiele innych jego dziedzin w tym imprezy lotnicze. Można śmiało powiedzieć, że w 2020 roku nie odbyły się żadne, pełnowymiarowe pokazy. Malutkim wyjątkiem były Dni NATO w Ostrawie, ale ich zamknięta formuła, oparta na transmisji TV i w Internecie, powodowała, że ich podziwianie „na żywo” miało charakter nieoficjalny, a momentami wręcz partyzancki. Oczywiście sam program również był mocno okrojony i ograniczony do absolutnego minimum.

Jeżeli idzie o pokazy SIAF, największą lotniczą imprezę na Słowacji, to ta jak większość została odwołana, a dni w które miała się odbyć zostały wypełnione wywiadami i powtórkami pokazów z lat ubiegłych transmitowanymi na oficjalnej stronie. Tym bardziej wszyscy byli bardzo zadowoleni, że tegoroczna edycja miała się odbyć zgodnie z planem. Biorąc pod uwagę, że ten sezon również był bardzo skromny (chociaż już nie tak jak 2020 rok), wydarzenie miało być największą i najlepszą prezentacją lotniczą tego roku. Czy tak rzeczywiście było i czy tradycja ostatnich bogatych SIAFów została podtrzymana?

Na początek nakreślmy realia. Przede wszystkim pokazy odbyły się w zupełnie nowym miejscu – na lotnisku Kuchyna – Malacky. Spowodowane było to przebudową bazy lotniczej Sliac. Tutaj przypomnijmy, że jest ona związana z przystosowaniem do nowych samolotów F-16V, które już wkrótce wejdą na wyposażenie słowackiego lotnictwa. W związku z tym nie było niestety możliwe, aby na placu budowy organizować imprezę dla bez mała ponad 10 tyś gości. Wyjściem było właśnie przeniesienie wydarzenia na położone dalej na południe lotnisko wojskowe, użytkowane na co dzień przez Skrzydło Lotnictwa Transportowego. Nie jest ono całkowicie pozbawione historii pokazowej, aczkolwiek odbywające się tutaj wcześniej imprezy miały charakter dni otwartych. Dlatego właśnie SIAF był premierą na naprawdę dużą skalę.

Kolejną składową SIAF 2021 były ograniczenia wynikające z pandemii i obowiązujących w związku z nią przepisów. Te stanowiły, że osoby zaszczepione lub po przechorowaniu COVID-19 mogły pojawić się w większej liczbie na lotnisku w osobnym sektorze, w stosunku do nie zaszczepionych, którzy mieli większy limit i musieli poddać się obowiązkowemu testowi przed przekroczeniem bram lotniska. Już na wstępie mogę zdradzić, że zamieszanie jakie wynikło z takiego obrotu spraw było gigantyczne. Faktycznie bowiem, sam teren lotniska, został podzielony na dwa obszary. Oba były od siebie odgrodzone i nie było teoretycznie możliwości, żeby się miedzy nimi swobodnie przemieszczać. W tym przypadku obok osobnych wejść od dwóch różnych stron lotniska, największym kuriozum był podział wystawy statycznej pomiędzy oba obszary. W związku z tym wytworzona została absurdalna sytuacja, w której osoby zaszczepione mogły oglądać myśliwce i śmigłowce na płycie pierwszej, a niezaszczepieni transportowce na płycie drugiej oraz wystawę lotnictwa lekkiego. Rozczarowanie odwiedzających było ogromne, sam byłem świadkiem scen, a wręcz błagań, aby dostać się ze strefy I do II. Panowie ochroniarze byli jednak niewzruszeni, a część gości korzystając z ich nieuwagi, najzwyczajniej przeskakiwała ponad barierkami. Takich scen nigdy dotąd na pokazach nie spotkałem! Również organizacja wejść pozostawiała sporo do życzenia. Nawet dziennikarze i zaproszeni goście musieli swoje odczekać, bo pomimo specjalnych elektronicznych wejściówek, miłe Panie z obsługi nie wiedziały i nie umiały sobie poradzić z ich obsługą. Dopiero interwencja sympatycznego Pana, mocno przypominającego Dawida Kubackiego, dała efekt w postaci poruszenia się kolejki.

Zostawmy już jednak problemy organizacyjne i przejdźmy do sedna czyli przebiegu pokazów lotniczych. Te rozpoczęły się krótko po 09:30 pokazami motolotni i prywatnego Delfina, znanego z większości imprez u naszych południowych sąsiadów. Następnie odbył się pokaz śmigłowców Mi-24V i Mi-171Sh z Czech. Jak zwykle było w tym przypadku na co popatrzeć, zwłaszcza, że Hind pojawił się premierowo w nowym, atrakcyjnym tygrysim malowaniu. Po tym całkiem przyjemnym wstępie, odbyło się oficjalne rozpoczęcie pokazów, w ramach którego działo się całkiem sporo. Na wstępie świetne zaskoczenie – na niebie pojawiło się na raz około 20 Zlinów, Antków i maszyn ULM, które wykonały dwa kółka nad lotniskiem. Atrakcja dość niespodziewana, ale i zupełnie nowa dla tego typu imprezy. Następnie przez chwilkę pokręcił MD500 należący do jednego ze sponsorów pokazów – Slovak Traning Academy. Punktualnie o 11:00 po zakończeniu przemówień, na niebie pojawiła się tradycyjna defilada lotnicza, niestety nieco skromniejsza niż w latach ubiegłych. Wpierw zaprezentowała się grupa złożona z dwóch śmigłowców UH-60 BlackHawk, w towarzystwie powoli odchodzącego na emeryturę Mi-17. Następnie pojawiła się formacja mieszana w postaci C-27J Spartana oraz Albatrosa i MiGa-29. Tutaj trzeba zaznaczyć, że była to niestety jedyna okazja, żeby zobaczyć legendarną „sithacke” w locie. Jeżeli jednak ktoś myślał, że ten skromny przelot to wszystko co przygotowali organizatorzy to był w błędzie. Na niebie pojawiły się bowiem samoloty rządowe tj. Airbus A319CJ + Fokker 100 i powiem szczerze, że wcisnęły widzów w fotel. Niskie przeloty, ciasne zakręty i w końcu lot prawie skrzydło w skrzydło robiły kapitalne wrażenie. Był to chyba najbardziej imponujący pokaz tych maszyn jaki pamiętam. Kiedy emocje opadły, a samoloty odleciały do bazy w Bratysławie, zaprezentowano śmigłowce użytkowane przez policję w postaci Mi-171 oraz Bella 429. Była to kombinowana akcja antyterrorystyczna z wykorzystaniem wyciągarki.

W południe wystartowały właściwe pokazy. Kolejno zaprezentowano CAS (Combat Air Support) w wykonaniu 2x L-159 ALCA z Czech, samoloty historyczne z floty Red Bulla (F4U Corsair + B-25 Mitchell + P-38 Lightning), obfitującą w unikalne figury prezentację włoskiego Spartana, pożegnalny pokaz F-16AM Belgian Air Force (pilot kończył karierę solową) oraz ponownie czeskiego Mi-24V w specjalnym malowaniu. Ciekawym wydarzeniem była premiera międzynarodowa pary polskich Limów, tutaj przypomnijmy, że od niedawna dysponujemy już dwoma maszynami (do wersji UTi dołączyła standardowa). Szkoda, że występ był bardzo krótki i raczej mocno asekuracyjny, ale skoro to dopiero początek ich wspólnych lotów to nie był to problem. Kolejnymi punktami programu były odpowiednio nasze Orliki, „dający czadu” Zoltan Veres w akrobacji solowej, słowacki BlackHawk i na rozluźnienie słoweński PC-9M oraz zawsze przyjemny dla oka zespół „Ocovski Bacovia”. Ważnym momentem była prezentacja w locie Aero L-39NG, wydarzenia premierowego i ważnego z punktu widzenia ewentualnego kontraktu na dostawę tych maszyn dla Słowacji. Punktualnie o godzinie piętnastej do swojego pokazu wystartowała największa i niekwestionowana gwiazda tegorocznej edycji czyli słynna grupa „Frecce Tricolori”. Samego pokazu opisywać nie będę, wystarczy że napiszę, iż włosi po raz kolejny udowodnili, że nie bez powodu są nazywani „maestrami” niebios. Kiedy ostatni z MB.339 skołował z pasam w powietrze wzbił się węgierski Gripen, dając całkiem dynamiczny pokaz z wieloma flarami. Kolejny punkt programu okazał się jednak kompletnym zaskoczeniem. Kiedy do góry poderwał się pomalowany w reklamy Mi-2 na węgierskiej rejestracji, część widzów i spotterów postanowiła udać się do toalety lub na kiełbaskę. Tymczasem akcje jakie wyprawiał pilot wprawiały w zdumienie! Niskie przeloty, nawroty, zwroty bojowe! Do tego dymy, flary i kapitalna pirotechnika! Czapki z głów dla Węgra! Jak dla mnie było to największe, pozytywne zaskoczenie SIAFu w ogóle! Późno popołudniowa część prezentacji lotniczych nie zawiodła. Prezentacja komandosów i śmigłowca UH-60, premiera nowego Delfina, włoski Eurofighter w bardzo dynamicznym pokazie czy w końcu akcja ratownicza czeskiego Sokoła to solidne filary tej części imprezy. Pojawił się również legendarny Hawker Hurricane, szkoda tylko, że jego pokaz był bardzo krótki i już niestety mocno pod słońce. Ciekawostką był też pokaz Bo-105 należącego do Red Bulla, zwłaszcza, że za sterami usiadł sam gość specjalny pokazów, Austriak Felix Baumgartner, znany z rekordu świata w wysokości skoku spadochronowego. Na zakończenie pojawiły się jeszcze szkolny T-346 z Włoch (rywalizujący o kontrakt z Aero), miejscowy Spartan w krótkim pokazie oraz znany i lubiany, czeski JAS-39 Gripen.

Pokazom w locie towarzyszyła bogata wystawa statyczna. Wśród prezentowanych na niej maszyn na szczególne wyróżnienie zasługują śmigłowce, szczególnie bardzo rzadko widywana para leciwych Pum HC.2 RAFu. Prócz nich można było też zobaczyć nie mniej ciekawego CH-47F Chinooka i AH-64 US Army oraz OH-58 Kiowa z Chorwacji. Wśród myśliwców uwagę przykuwał „oblegany” tygrysi MiG-29UBS „1303” czy włoskie Eurofightery. Jeżeli natomiast chodzi o maszyny transportowe to swoimi gabarytami zdominował je niemiecki A400M, prezentowany na Słowacji po raz pierwszy oraz ciekawy, bo nie często spotykany duński Herkules. Dopełnieniem tej atrakcji była wystawa samolotów lekkich, przypominająca trochę pamiętną giełdę AirFair, organizowaną przy okazji Dni NATO w Ostrawie kilka lat temu.

Jaką ocenę wystawić tegorocznemu SIAFowi? Przede wszystkim trzeba rozgraniczyć dwie rzeczy: organizację imprezy i sam program lotniczy. Do tej pierwszej mam sporo uwag, szczególnie związanych z podziałem terenu imprezy i sytuacjami na bramach wejściowych. Natomiast program lotniczy był rewelacyjny i z przekonaniem można powiedzieć, że nie były to największe pokazy lotnicze w tej części Europy tylko z nazwy. Organizatorom, mimo trwającej jeszcze ciągle pandemii, udało się zgromadzić w jednym miejscu wachlarz różnorodnych typów statków powietrznych. Dzięki temu impreza była ciekawa i pełna pozytywnych zaskoczeń. Z niecierpliwością czekamy na kolejną edycję SIAFu, która została oficjalnie zapowiedziana na koniec sierpnia 2022 roku. Miejmy nadzieję, że już w warunkach wygasłej pandemii i na zasadach pełnej dostępności dla fanów lotnictwa.

Za pomoc w realizacji sprawozdania dziękujemy ekipie prasowej SIAF 2021.

Many thanks for SIAF Press Staff for help with realization of raport from 2021 edition.

Piotr Michno / Jerzy Michno